Wczoraj, 23.06.2010, Algieria przegrała z USA 0:1 i tym samym był to jej ostatni mecz na tych mistrzostwach. Pożegnanie to nie tylko pożegnanie z reprezentacją kraju zwanego Algieria, ale jak to mówią Marokańczycy, z przedstawicielami football'u arabskiego. Żadnej innej drużynie z tzw. Krajów Arabskich nie udało się bowiem zakwalifikować. I znowu słyszę 'arabski', 'arabskie'.. a przecież rdzenni mieszkańcy Maroka to Berberowie, nie tylko rdzenni zresztą. Dziś większość stanowią właśnie Berberowie, z domieszką arabskiej krwi, lub też całkiem bez niej.
Mecz dla przyjemności, bez wiary że drużyna przejdzie dalej, a wraz z nim wszelkie sceny jakie sobie tylko można wyobrazić, lub jakie tylko na filmach i polskich reklamach piwa dla tzw. kibiców zobaczyć można. Emocje których nie trzeba wyczuwać, bo się je widzi. Podskakiwanie z krzeseł, głośne rady kierowane do zawodników z ekranu i gesty w kierunku odbiornika.
Ja tego dnia biegałam po centrum załatwiając sprawy urzędowe. Nie dało się nie zauważyć pełnych kawiarni i wszechobecnej transmisji. Na mojej kilkuminutowej drodze z A do B przechodziłam obok kilku z nich. W takiej sytuacji dość łatwe więc było śledzenie na bieżąco sytuacji boiskowej - spojrzenie i ruszam dalej, bo zaraz zamkną! Pod koniec meczu znalazłam się w kilkuosobowym gronie podglądaczy, którzy na stojąco, z chodnika, oglądali ostatnie minuty meczu. Kelner tylko na nas spojrzał.
Wszyscy byli skoncentrowani na 94 minutowej chwili, poza nią świat nie istniał. Poza kawiarnią świat się zatrzymał.
Dla transmisji algierskich występów, na kanale, który tu wszyscy zasiadający w kawiarnianych krzesełkach preferowali, na kanale sportowym Al Jazzery dano komentatora Algierczyka. Komentator cały czas był w transie. Ten temperament, chciałoby się powiedzieć - arabski. A może to nieprawda, może rodzice Berberzy? Jęki i zawodzenia, okrzyki gol, zanim życzenie to stałoby się faktem. Jego obecność przy mikrofonie dodawała życia relacji z boiska, a nawet i więcej. Dziwy i cuda się działy. Komentarz w języku arabskim to oczywisty plus dla arabskojęzycznego odbiorcy. Kolejny plus to te emocje, których nie da się wywołać, a które mogą być jedynie prawdziwe, czysto stronnicze bo hmm.. patriotyczne.
Na pierwszym z meczy komentator wyrecytował nawet, podniosłym tonem, krótki wiersz o Algierii, co wywołało mały uśmieszek wśród marokańskich kibiców. "Co on wyrabia? Ale dobra, niech sobie mówi.. " Ze względu na problemy z odbiorem na drugą połowę właścicielka kawiarni przełączyła na kanał francuski, gdzie już nie dało się słyszeć przeciągliwych uuuuuuuuuuuuuuuuuuu............czy bojowych łazzzzzzzzzzzzzzzaaaaaaaaaaa! Bez zbędnego komentarza, bez zaangażowania, było po prostu nudnawo. Komentatorzy z Francji nie przekazywali emocji sali, a ona ich nie obierała. Wszystko stało się mdłe..
Mecz dla przyjemności, bez wiary że drużyna przejdzie dalej, a wraz z nim wszelkie sceny jakie sobie tylko można wyobrazić, lub jakie tylko na filmach i polskich reklamach piwa dla tzw. kibiców zobaczyć można. Emocje których nie trzeba wyczuwać, bo się je widzi. Podskakiwanie z krzeseł, głośne rady kierowane do zawodników z ekranu i gesty w kierunku odbiornika.
Ja tego dnia biegałam po centrum załatwiając sprawy urzędowe. Nie dało się nie zauważyć pełnych kawiarni i wszechobecnej transmisji. Na mojej kilkuminutowej drodze z A do B przechodziłam obok kilku z nich. W takiej sytuacji dość łatwe więc było śledzenie na bieżąco sytuacji boiskowej - spojrzenie i ruszam dalej, bo zaraz zamkną! Pod koniec meczu znalazłam się w kilkuosobowym gronie podglądaczy, którzy na stojąco, z chodnika, oglądali ostatnie minuty meczu. Kelner tylko na nas spojrzał.
Wszyscy byli skoncentrowani na 94 minutowej chwili, poza nią świat nie istniał. Poza kawiarnią świat się zatrzymał.
pełna kawiarnia i pełna jej część zewnętrzna, czyli przynajmniej dwa telewizory na lokal, a może być i więcej
po golu niektórzy kibice nie wytrzymywali, za dużo wrażeń.. w mgnieniu oka opuszczali transmisję
Dla transmisji algierskich występów, na kanale, który tu wszyscy zasiadający w kawiarnianych krzesełkach preferowali, na kanale sportowym Al Jazzery dano komentatora Algierczyka. Komentator cały czas był w transie. Ten temperament, chciałoby się powiedzieć - arabski. A może to nieprawda, może rodzice Berberzy? Jęki i zawodzenia, okrzyki gol, zanim życzenie to stałoby się faktem. Jego obecność przy mikrofonie dodawała życia relacji z boiska, a nawet i więcej. Dziwy i cuda się działy. Komentarz w języku arabskim to oczywisty plus dla arabskojęzycznego odbiorcy. Kolejny plus to te emocje, których nie da się wywołać, a które mogą być jedynie prawdziwe, czysto stronnicze bo hmm.. patriotyczne.
Na pierwszym z meczy komentator wyrecytował nawet, podniosłym tonem, krótki wiersz o Algierii, co wywołało mały uśmieszek wśród marokańskich kibiców. "Co on wyrabia? Ale dobra, niech sobie mówi.. " Ze względu na problemy z odbiorem na drugą połowę właścicielka kawiarni przełączyła na kanał francuski, gdzie już nie dało się słyszeć przeciągliwych uuuuuuuuuuuuuuuuuuu............czy bojowych łazzzzzzzzzzzzzzzaaaaaaaaaaa! Bez zbędnego komentarza, bez zaangażowania, było po prostu nudnawo. Komentatorzy z Francji nie przekazywali emocji sali, a ona ich nie obierała. Wszystko stało się mdłe..
Ty emocje piłkarskie miałaś w środe, dziś w piatek pora na moje, hiszpańskie, ciekawe, czy też pojadą do domu...choc myśle, że jeśli odpadna, to nikt tak spokojnie nie będzie szedł do domu jak na Twoich zdjęciach:) Będzie rozróba, oj tak!
OdpowiedzUsuńAnglicy świętowali zwycięstwo w pubach...niestety był to dzień powszedni, nie mogli tego przedłużyć!
OdpowiedzUsuńrozróby nie będzie! właśnie skończył się mecz:) ale jaki się szykuje!! Hiszpania-Portugalia!
OdpowiedzUsuń