wtorek, 28 grudnia 2010

Co można zobaczyć w Rabacie ?

Rabat ma swoje turystyczne punkty programu, chyba każde miasto takie ma. W tym poście będzie o ruchomych punktach programu, a nawet trzeba by powiedzieć ŻYWYCH. Co prawda w Maroku można zobaczyć i obfotografować dużą ilość osiołków, którą my turyścu i ja również szczególnie cenimy, to jednak ujrzenie takowych w mieście, w Rabacie, nie jest zbyt częstym zdarzeniem. Tak, są nadal sprzedawcy owoców, czy zsiadłego mleka, którzy tego typu "pojazdy-stragany" używają. Takie osiołki można będzie więc spotkać w biedniejszych dzielnicach miasta, gdzie na codzienny targ przybędą ze swoimi zwierzętami ludzie z pobliskich wiosek. Będą próbowali sprzedać nieco mleka, białego sera, masła i zarobić jakiś dodatkowy grosz. Może trafimy na pojedyńcze sztuki osiołków w medinie, ale to raczej rzadki będzie widok.
A wielbłądy?
Jeśli chcielibyśmy ujrzeć te statki pustynne, te jakże arabskie w ogólnym przeświadczeniu zwierzęta to proszę kierować się na południe Maroka. Tam dla turystów ludzie mają zawsze kilka sztuk, i to co odbiera życie - pustynnienie i pustynia, może także przynosić życie, jeśli tylko turyści nadal pustynię będą lubić, a wydaje się że będą.
Można też zobaczyć wielbłądy nie gdzie indziej jak w górach. Tak. Tam będą czekały ze swym właścicielem na turystów właśnie.
I trzeba by dodać że wielbłady nie były kiedyś "marokańskie". Zostały tu sprowadzone, z tego co się wie, w drugim tysiącleciu, i logicznym byłoby stwierdzenie że z Półwyspu Arabskiego, przez owych legendarnych, prawie już mistycznych Arabów podczas lat i wieków ekspansji na odległy zachód.
Są w Maroku także inne wielbłądy, te które przynależą do tych już nielicznych wędrownych, nomadycznych rodzin, do tej zamierającej tradycji wędrownego życia w poszukiwaniu wody i świeżych pastwisk dla zwierząt.
Pewnego słonecznego listopadowego dnia, w samym centrum miasta, na dziedzińcu Teatru Narodowego zobaczyłam nie co innego jak kilka dorosłych wielbłądów z powiązanymi przy nich młodymi. I sporą grupę wesołych młodych ludzi. Wszysty radości, uśmiechnięci, wszędzie pozowanie i zdjęcia. Zamieszanie i radość. Moja obecność była niezauważalna.
Podeszłam do "małego" i muszę powiedzieć miał bardzo miękką sierść. Był piękny. Nie był przyzwyczajony do dotyku, więc po chwili już mu nie przeszkadzałam. Tylko zdjęcie.
I był tam namiot i były stroje i wszystko było dość saharyjskie. Była herbata. Czy też była saharyjska? Tego się nie dowiedziałam. Wypili już wszystko.
I było to dnia 6-tego listopada. Była to sobota i zarazem dzień świąteczny upamiętniający tzw. Zielony Marsz.* Czy były jakieś obchody? Nie wiem. Nie poszukiwałam owych. Wiem tylko że w przeddzień, w pracy wszyscy byli niezadowoleni, tak po prostu jak to w Polsce, gdy dzień wolny przypada w sobotę lub niedzielę.

mały

mały

mały

 niebieskie saharyjskie stroje
___________________________________________
* Co upamiętnia Zielony Marsz ? O tym na angielskiej wikipedii, gdzie jest więcej informacji niż w wersji polskiej:

1 komentarz: