poniedziałek, 24 maja 2010

Festiwal i wokół festiwalu

Przed pierwszym koncertem w dzielnicy w której mieszkam cuda się działy. Najstarsi mieszkańcy nie pamiętają takiego święta aby na ulicach widziano pojazdy czyszczące.. A tu proszę! Pierwszy koncert wieczorem a prace porządkowe na przyległych ulicach trwały już kilka godzin przed..

duża wersja tego co u nas w Polsce "poleruje" podłogi w supermarketach, tu poleruje ulice.. 

 
szybka akcja: skok w biegu i już na piechotę zbieranie pojedyńczych śmieci..

Jakie do tego były komentarze? „A może ktoś ważny będzie przejeżdżał tędy na inaugurację występów i zauważy że 'ta' firma nic nie robi. Maroko to kraj hipokryzji.” - powiedział pewien mieszkaniec miasta.

W poprzednich latach wszystkie sceny muzyczne festiwalu lokowane były w Rabacie, jako że festiwal jest wydarzeniem stolicy. W tym roku po raz pierwszy także miastu Salé przypadła jedna ze scen. Na miejskiej plaży, oddzielonej zaledwie nurtem rzeki Bouregreg od Rabatu, mają miejsce występy rodzimych wykonawców, bo jak głosi nazwa jest to Moroccan stage.

plaża i miasto Salé

Na plaży pojawił się także olbrzymi BRET (czajnik na herbatę) promujący najpopularniejszą markę dostępnej w Maroku herbaty – ja jako konsumentka poznaję, poznaję :) Tak, wszyscy w Maroku kochają herbatę, Marokańczycy czy obcokrajowcy, bez różnicy! Ostatnio nawet znajomy Japończyk mieszkający tu od kilku miesięcy, podzielił się ze mną swoimi przemyśleniami. Przyzwyczajony do japońskiej zielonej herbaty bez cukru teraz używa także herbaty a’la Maroko, bo jak mówi „gdy jestem zmęczony ta herbata przywraca mnie do życia.” Świat zwariował! Wszyscy kochają ten cudowny cukier! :)

 
za olbrzymim czajnikiem widoczny stary cmentarz Salé, dalej podświetlone mury miejskie i bardziej w głębi poteżny minaret Wielkiego Meczetu

5 komentarzy:

  1. czajnik na herbatę na plaży!! dobre:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale szeroka ta plaża!! Czajnik super i ichnie herbaty też, co prawda znam tylko egipski szaj, ale pewnie podobny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos herbat...moj chlopak uwaza, ze herbate to sie pija tylko na niestrawnosc...Jedynym wyjatkiem jest...herbatka marokanska..Cos w tym musi byc!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy Twój chłopak po Hiszpan, ale przypomniałaś mi o moich znajomych z Santiago, którzy widząc mnie przygotowującą herbatę zawsze pytali: 'Jesteś chora? Może przeziębiona?' a otrzymując odpowiedz przeczącą zawsze obserwowałam ten grymas niezrozumienia rysujący się na ich twarzach.. ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahah, no skąd ja to znam!! herbata???? taka była pierwsza reakcja. ale gdy Edu był w Polsce, herbaty przypadły mu do gustu, a szczególnie mięta z hibiskusem:)) także w zimie pijemy herbaty codziennie, a w lecie tylko na niestrawność:))no ale nic nie zastąpi yerba mate, codziennie musi być!

    OdpowiedzUsuń